Złudzenie bycia nie gotowym (generalnie, na różne rzeczy w życiu)

Z
Perfekcjonizm to taka postawa, której jednym z objawów może być uparte złudzenie bycia niewystarczająco przygotowanym. Nie jestem gotowy, żeby opuścić dom rodzinny. Żeby zmienić pracę. Założyć biznes. Poznać kogoś fajnego, z kim można by, no sami wiecie co.

To kiedy w takim będziesz gotowy lub gotowa? – można zapytać tę część siebie, która czuje się niegotowa. Bo rozmawiać trzeba, z innymi, owszem, ale przede wszystkim z sobą samym rozmawiać trzeba. Dialog jest kluczem do zrozumienia, zrozumienie kluczem do zmiany, o.

Poprzeczka coraz wyżej

Psychika człowieka składa się z różnych osobowości. Z różnych części.

Ta część siebie, która jest zawsze nie gotowa na zmianę, odpowie szeregiem racjonalizacji. Racjonalizacja to taka wymówka. Ale taka wymówka premium, wymówka, której sensowność i racjonalność trudno jest podważyć, głównie z tego powodu, że ten „racjonalny” głos w głowie (wiecznie nie gotowy) sam jest przekonany o głębokim sensie wymówki.

Ma w zanadrzu niezłe argumenty i sprytne mechanizmy obronne.

Święcie wierzy, że oto na drodze stoi jakaś blokada, której przebicie jest teraz zgoła niemożliwe. Obiektywny czynnik, który uniemożliwia zrealizowanie jakiegoś celu. Czynnik, którego inni ludzie oczywiście nie doświadczają i dlatego jest im łatwiej, albo doświadczają, ale u nich to jednak jest co innego.

I perfekcjonista, owszem, często będzie pracował nad przebiciem swojej blokady. Nad przeskoczeniem poprzeczki, którą sam sobie ustawił. Tyle tylko, że za każdym razem, kiedy już prawie jest gotowy do skoku, uświadamia sobie, że nie, jednak trzeba tę poprzeczkę zawiesić troszeczkę wyżej. Przestawia ją więc i tak oto magicznym sposobem znów nie jest gotowy do skoku. Odkłada na później, bo znów musi się lepiej przygotować.

„I co, skoczyłeś?”
„Nie, jednak nie jestem jeszcze gotowy”.

W koło Macieju.

Zły cel i napędzające go emocje

Charakterystyczne dla tego typu problemu jest to, że powtarza się w przypadku mętnych celów. Takim celem jest na przykład „Muszę nauczyć się być sam(a) ze sobą, nim zdecyduję się na jakiś związek”.

Jest mętny, ponieważ nie wiadomo, co to dokładnie znaczy nauczyć się być samemu czy też samej ze sobą. Kiedy to ma nastąpić? Jakie warunki muszą być spełnione? Jakie kroki muszę podjąć do realizacji tego celu i po czym poznam, że został osiągnięty?

Na te pytania trudno znaleźć odpowiedź, toteż cel się rozmywa i tym, co z niego pozostaje, jest dobrze znane „nie jestem gotowy”.

Oczywiście pod tym źle sformułowanym celem kryją się różne demony. Gdyby chodziło tylko o skonkretyzowanie celu, byłoby pięknie; mniej pięknie jest, kiedy człowiek uświadamia sobie, że trzeba sięgnąć głębiej i rozpoznać lęk, który to wszystko nakręca, który szepcze: jeszcze nie, nie dziś, nie jesteś gotowy; najpierw musisz to i tamto albo w ogóle stać się kimś innym niż jesteś, bez tego ani rusz.

I nakręca jeszcze sam siebie, przypominając sytuacje z przeszłości, kiedy to czy tamto nie wyszło, kiedy bolało, kiedy się człowiek na śmieszność naraził, albo przywołuje przykłady innych ludzi, którzy doznali tego samego bólu i śmieszności, więc tym bardziej podpowiada, że jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś, musisz rozważyć wszystkie za i przeciw, przeanalizować wszystkie scenariusze, zadbać o ochronę, upewnić się, że to bezpieczne, że się uda, że nic się nie zepsuje, że trud nie pójdzie na marne.

I to pragnienie bezpieczeństwa w końcu wpycha człowieka w największe niebezpieczeństwo ze wszystkich: bierność i zgnuśnienie.

To łatwe do zrozumienia, kiedy tylko przypomnieć sobie te wszystkie niepodjęte działania, szanse, które się zaprzepaściło i fajne rzeczy, których nigdy się nie podjęło, chociaż trochę jednak się chciało, ale koniec końców pragnienie komfortu i bezpieczeństwa brało górę, i jak sobie człowiek przeliczy takie sytuacje, to się okaże, że ich było mnóstwo w skali życia i pewnie nawet jakiś żal się z nimi wiąże, poczucie zmarnowanych szans, przegapionych lat i niewykorzystanych promocji w sklepie, bo się człowiek nie czuł gotowy, żeby zakupić obuwie o 70% tańsze, i tak wracał do tej oferty, i wracał, i patrzył, i przyglądał się, aż promocja się skończyła i znów trzeba było płacić pełną cenę za obuwie, cholerny sklep internetowy.

Głos z drugiej strony

To będzie taki banał wagi półśredniej, ale może ktoś akurat potrzebuje takie zdanie przeczytać, usłyszeć we własnej głowie, jako przeciwwagę dla tego głosu, co to czuje się wiecznie niegotowy:

Ależ z większością ważnych spraw i decyzji w życiu będziesz się czuć niegotowy i jest wielce prawdopodobne, że kiedy śmierć nadejdzie, to też sobie pomyślisz: „ale przecież nie jestem gotowy!”, co oczywiście będzie w tej sytuacji śmieszne i niedorzeczne, i być może takie też jest w innych przypadkach; w przypadkach mniej śmiertelnych, w przypadkach zwyklejszych i mniej doniosłych, jak na przykład: gotowość do zmiany pracy, do założenia biznesu, do namalowania obrazka albo poszukania sobie drugiej połowy płci przeciwnej, albo i płci tej samej, najważniejsze, żebyście się kochali;

i dlatego trzeba zadać sobie uczciwe pytanie, czy i kiedy będę gotowy, skoro teraz nie jestem; a skoro już nie będę potrafił znaleźć na to pytanie uczciwej odpowiedzi, to znaczy, że gotowy mogę być równie dobrze teraz, gotowy, ale przestraszony, i strach ten należy uznać, ale zarazem uznać też, że wcale nie musi on powstrzymać mnie przed podjęciem działania amen.

Długie coś to zdanie wyszło. Ale może akurat ktoś potrzebował takie zdanie przeczytać, usłyszeć we własnej głowie. Mi się czasem ono przydaje.

Podziel się wpisem
  •  
  •  
  •  
  •  

Autor

Miazga

Dzielę się wnioskami, jakie płyną z kilkunastu lat świadomej pracy nad upierdliwym i na wskroś neurotycznym materiałem, który nazywamy sobą. Sprawdzam, co działa, a co nie działa w tym tak zwanym rozwoju osobistym. Rozważam o motywacji, emocjach i związkach, łącząc duchową perspektywę Wschodu z naukami Zachodu.

5 1 Oddaj głos
Ocena artykułu
Powiadomienia
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Bożena

Dziwne to trochę, ale prawdziwe. To bardziej lęk przed zmianą, lęk przed wyjsciem ze swojej strefy komfortu. Bo nawet jeśli jest źle, to my doskonale znamy to źle i wiemy czego się po nim spodziewać, a „lepiej” jest takie nowe, niepewne. A co jeśli znowu się nie uda. I tak tkwimy w tym swoim bagienku… A tak naprawdę trzeba to wreszcie przełamać i pójść dalej!

Polub stronę na Facebooku

Archiwum

1
0
Podziel się komentarzem. Dzięki!x
()
x