Czujesz zmęczenie i chcesz odpocząć, ale Ci nie wychodzi? Tak się składa, że mam kilka propozycji, jak się do tego zabrać i co konkretnie przedsięwziąć. Pomijam oczywistości, takie jak „pojedź na urlop”. Zakładam, że potrzebę urlopu wszyscy znają i rozumieją. Dlatego skupię się na rozwiązaniach, o których rzadziej się mówi.
1. Odpuść poczucie winy
Poczucie winy powiązane z odpoczynkiem, mówiąc ściślej. Z wielu powodów może to nie być łatwe. Matka małego dziecka wierzy, że musi mu się poświęcić w 100 procentach – więc jej odpoczynek tudzież zadbanie o własne potrzeby wydają się czymś niewłaściwym. Kiedy próbuje odpocząć, dostaje zajoba.
W podobnym schemacie może tkwić inna kobieta lub mężczyzna, którym, by tak rzec, kapitalizm wszedł za mocno. Maksymalizacja zysków, etos pracy i ciągłe zwiększanie kompetencji na konkurencyjnym rynku są esencją życia. Dlatego odpoczynek jawi się jako zagrażający egzystencji. Jeśli odpuszczę, to upadnę.
Co łączy te przykładowe postaci, to ich niezwykła sumienność. Nie należy z niej rezygnować – można za to delikatnie skorygować swoje myślenie.
Jeśli chcę pozostać osobą znakomicie wypełniającą swoje powinności, to muszę odpocząć. Bo wyrzekając się odpoczynku, tworzę sobie grunt pod porażkę.
Matka ryzykuje depresję, która uniemożliwi jej zaoferowanie dziecku tego, co najlepsze. Pracownik (czy przedsiębiorca) bez odpoczynku traci dystans i bystrość, podejmuje gorsze decyzje i wystawia się na wypalenie.
Rada byłaby więc następująca:
Zamiast z poczuciem winy, podejdź do odpoczynku z taką samą sumiennością, z jaką podchodzisz do pracy. Jeśli lubisz harmonogramy, to wpisz sobie odpoczynek w plan dnia, na konkretną godzinę – i staw się na miejscu.
Jeśli będziesz odczuwać napięcie związane z odpoczynkiem (a pewnie będziesz), to staraj się je zrównoważyć odczuwaniem przyjemności. Wytrenuj się w tym.
Ładowanie swoich baterii to umiejętność. Myślę, że mamy ją naturalnie, od urodzenia, lecz bywa, że gdzieś po drodze ją tracimy. Kiedy tak się dzieje, trzeba nauczyć się od nowa. Powrócić do naturalności i w końcu przestać się tym stresować.
2. Odpuść działanie w konkretnym celu
A za to skup się bardziej na procesie. Ma to wiele wspólnego z uważnością (mindfullness): koncentruję się na samym akcie wykonywania zadania, zamiast na tym, dokąd to zadanie ma mnie doprowadzić.
Myślenie o efekcie końcowym – o tym, jak on ma wyglądać i jakie oczekiwania spełnić – często jest pełne napięcia. Wiąże się z myśleniem w kategoriach „muszę” i „powinienem”. To jest synonim pracy.
Jeśli chcesz odpocząć, to zrób tak, żeby działanie miało w sobie jak najmniej z pracy – szczególnie, kiedy już wyjdziesz z biura czy tam wrócisz z budowy.
Ludzie, którzy narzekają na chroniczne zmęczenie („a przecież nie powinienem być taki zmęczony”), często czują, jakby z jednej pracy trafiali do drugiej. Odbębnią swoje 8 godzin, ale na tym nie koniec, bo w domu czeka ich kolejny tysiąc „muszę” i „powinienem”.
Dzieje się tak po części dlatego, że po prostu takie jest życie: ciągle coś jest do zrobienia, żeby kręciła się ta karuzela. A do tego dochodzą postanowienia własne, typu iść na siłownię czy napisać tekst na bloga.
Chodzi jednak o styl wypełniania tych wszystkich zobowiązań wobec życia czy wobec siebie.
Jeden styl może być bardziej bardziej stresogenny, nastawiony na efekt. Na to, że ma być zrobione i musi przebiegnąć wobec z góry ustalonego planu, przynosząc konkretny rezultat.
Drugi styl jest bardziej zrelaksowany, nastawiony na proces. W tym podejściu uwaga nie jest zaczepiona w przyszłości (efekt), a w teraźniejszości – na działaniu w konkretnej intencji, ale zawsze w tu i teraz.
Ten drugi styl zakłada również większą uważność na aktualne potrzeby ciała i umysłu. Kiedy się zmęczę, kiedy mam dość – zostawiam. Nie cisnę na siłę. Daję sobie do tego prawo, ponieważ nie trzymam się kurczowo myśli o konkretnym celu.
Wiadomo, że czasem w życiu trzeba pocisnąć i skoncentrować się na efekcie. Kiedy jednak mówimy o bardziej zrównoważonym wykorzystaniu własnej energii, do gry powinno wejść podejście oparte o proces.
Wtedy może się okazać, że nie dość, że efekt został osiągnięty (niejako przy okazji), to człowiek działając w sposób bardziej wyluzowany – nabrał dodatkowej energii.
Rada byłaby więc następująca:
Spróbuj tego podejścia, gdy czujesz zmęczenie, a jednocześnie z różnych powodów nie możesz (lub nie chcesz) nic nie robić. Rób sobie co tam potrzebujesz – jedynie odpuść wszystkie „muszę” i „powinienem”, odpuść cele i postanowienia i tylko zanurz się w czystym działaniu.
Może będzie to tymczasowym rozwiązaniem, a może zupełnie nowym stylem życia.
3. Zaakceptuj nudę
W praktyce będzie to oznaczać czas wolny bez nadmiernej stymulacji.
Nie wydaje mi się, żeby było dużo prawdy w stwierdzeniu, że inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą. Powiedziałbym raczej, że ludzie podpięci do internetu nigdy się nie nudzą.
Mamy dostęp do nieskończonego strumienia nowych treści, co pobudza organizm do produkcji dopaminy. Często w nadmiernych ilościach.
Dłuższa sesja z social mediami, Netflixem czy grami wideo z pewnością potrafi dostarczyć przyjemności. Zarazem jednak w niezauważalny sposób męczy, a na dłuższą metę zakłóca działanie ośrodka nagrody w mózgu. W kolejnych dniach odczuwamy brak motywacji i wypalenie.
Jeśli odpoczynek rozumiemy jako regenerację, to kompulsywne używanie smartfona raczej nie jest tutaj pomocne.
Odstawienie tych wszystkich rzeczy, którymi ciągle się pobudzamy – internet, gry wideo czy nawet kolorowa prasa – może przynieść dwie rzeczy: nudę, a w dalszej kolejności odpoczynek.
Nuda jest trudna do zaakceptowania dla umysłu, który uzależnił się od silnej i nisko kosztowej stymulacji. Aby to zrozumieć, spójrz na dzieci, które nawet w zoo chodzą ze wzrokiem przyklejonym do smartfona.
Kakofonia bodźców płynących z małego ekranu raczej nie jest bardziej wartościowa od doświadczenia płynącego z oglądania dzikich zwierząt – ale wygrywa, bo silniej pobudza układ nerwowy.
Z tego samego powodu spacer w ciszy albo gapienie się w sufit mogą wydawać się tak niewyobrażalnie nudne, że aż nie do zniesienia.
Kiedy jednak zaakceptujemy uczucie nudy, pobędziemy z nim i się do niego przyzwyczaimy – okaże się, że głowa wtedy odpoczywa. Bo nie jest zalewana ciągłym czymś.
Rada więc byłaby następująca:
Doświadczenie przeglądania strumienia obrazków, długich sesji z serialami albo czytania płytkich treści – zastąp (przynajmniej czasami) aktywnościami bliższymi naturze. Ruch fizyczny, odwiedzanie miejscówek czy socjalizowanie się to przykłady pierwsze z brzegu.
Świadomie odwracając się od ekranów wystawiamy się na nudę. Ona z początku może być nieznośna. Jednak wraz z przyzwyczajeniem się do niej i zaakceptowaniem jej, zmienia swoje oblicze: zamiast nudą, staje się słodkim nicnierobieniem. Odpoczynkiem.